Dowiedziałeś się, że masz zły BIK, a powodem mogą być zapytania kredytowe z bankach w nadmiernej ilości? W internecie znajdujesz mnóstwo sprzecznych informacji i tak naprawdę nie wiesz, w jaki sposób
zapytania kredytowe wpływają na ocenę w BIK
Czas najwyższy uporządkować swoją wiedzę i poukładać elementy elementy sprawiające, że o kimś powiedzieć możemy, iż ma zły BIK. Jak się mają do tego zapytania kredytowe i jak wpływają na ocenę wiarygodności, czyli scoring BIK?
Na początek oddajmy głos samemu Biuru Informacji Kredytowej. Wszak informacji na temat zapytań i ich wpływu na BIK szukać należałoby najpierw u źródła. W tym przypadku źródłem wiedzy jest oficjalna strona biku.
Bez trudu znajdziemy tam pierwsze informacje o tym, jak BIK postrzega zapytania kredytowej i jaki wpływ mają one na uznanie kogoś za dobrego lub złego kredytobiorcę.
Jak można łatwo wywnioskować, dla algorytmu BIK zapytania kredytowe stanowią zaledwie niewielki ułamek całościowej oceny klienta i nie mają realne wpływu na uznanie go za klienta niewiarygodnego.
Wszystko to można oczywiście zrozumieć, jak również cytowaną informacje, iż wpływ zapytań kredytowych jest w społeczeństwie przeceniany.
Jednakże inne zdanie zdaje się potwierdzać, ze nie przypadkiem tak się dzieje. Wpływ zapytań kredytowych na ocenę BIK budzi bowiem – co potwierdza artykuł na stronie internetowej Biura Informacji Kredytowej – wiele emocji. A skoro budzi, to musi mieć ku temu podstawy. Przyjrzyjmy się zatem, jak to działa od środka i dlaczego zapytania kredytowe mają w określonych sytuacjach bardzo wiele do powiedzenia, choć banki nie powiedzą tego wprost.
Zapytania kredytowe i czerwony alert w banku
Wyobraźmy sobie Zenka. Zenek ma 40 lat, dziecko, które przeciwko niemu nastawia zołza Jadźka, zwana formalnie Zenka żoną. Zenek ma dosyć życia swojego życia: tyrki w fabryce , wstawania o 5 rano, powrotu na podwójnym z każdej zmiany, aby tylko łatwiej znieść kwękanie Jadźki i podśmiewanie dorastającej córki mającej ojca za debila po zawodówce.
Zenek ma 40 lat i czuje się młody. Czuje się królem życia, który jeszcze wiele ma przed sobą. Ale nie w tym kraju, nie z dwiema żmijami u boku i robotą w fabryce. Zenek marzy o nowym życiu, na innym kontynencie i do spełnienia marzeń potrzebuje tylko jednego: gotówki. Dużej gotówki, najlepiej kilkuset tysięcy. Od pewnego czasu przygotowuje misterny plan : zatrudnił się fikcyjnie u kumpla na pół etatu z pensją 5000 zł netto, z zaskórniaków opłaca składki i zaliczki na podatek i czeka….Czeka cierpliwie, gdyż wie, że cierpliwość popłaca.
Wreszcie nadchodzi TEN dzień. Zenek bierze tydzień urlopu i rusza na realizację planu. Zna swój scoring BIK, który wynosi 568 punktów, a więc sporo powyżej średniej krajowej. Ma zaświadczenie o zatrudnieniu i zarobkach z fabryki, w której przepracował 15 lat oraz od kumpla, u którego fikcyjnie pracuje od 7 miesięcy. Obydwie umowy zawarte są na czas nieokreślony.
Zenek rusza do pierwszego banku. Jest 9 rano, w banku czuć jeszcze poranny zapach parzonej kawy. 15 minut formalności i 35.000 zł bez żadnego problemu zostaje Zenkowi wypłacone. Co jak co, ale zdolność kredytową to chłopina ma. Kilkadziesiąt metrów dalej jest kolejny bank, w którym na widok tak solidnego klienta sejf z chęcią wypluł kolejne 20 tysięcy.
Zenkowi świeciły się oczy na samą myśl o wieczornym wyjeździe z miasteczka. Jeszcze kilkanaście banków i będzie mógł rozpocząć nowe życie. Każdy przecież bez problemu wyskoczy z 20-30 tysięcy mając przed sobą klienta z taką historią kredytową i takimi dochodami….
Czar prysł już w czwartym banku. Pracownik zauważył, że w ciągu ostatniej godziny Zenek złożył aż 3 zapytania. Przyparł Zenka do muru pytając o powód, ten zaczął niezgrabnie tłumaczyć, że on tylko chodzi i sprawdza…
Jednakże bank nie ma pewności, czy Zenek chodzi i sprawdza, czy chodzi i bierze. Informacja o tym, czy zapytania kredytowe zostało zamienione w kredyt realny uaktualni się w BIK dopiero po jakimś czasie, dlatego banki traktują tego typu zapytania jak swoisty czerwony alert.
Nie jest bowiem normalne, że ktoś gania od banku do banku i składa wniosek za wnioskiem. Banki widząc takie zachowanie od razu nabierają podejrzeń, że u klienta może włączył się „syndrom Zenka, co chciał za pieniądze banków zacząć nowe życie”
Bądźmy realistami – takich Zenków było już wielu. Dlatego banki korzystają z możliwości jakie daje im BIK i po zobaczeniu czerwonego alertu blokują możliwość udzielenia kredytu. Nie oznacza to jednak, że poprzez
liczne zapytania kredytowe traci się zdolność kredytową,
gdyż nie tak to działa. Bank w przypadku osób mających grzech złożenia podejrzanej ilości zapytań w bardzo krótkim czasie będzie grał na zwłokę, odwlekając wydanie decyzji kredytowej do czasu sprawdzenia, czy wcześniejsze zapytania nie zmieniły się w kredyty gotówkowe.
Jeśli bowiem zostałyby zamienione na kredyty, wówczas zdolność kredytowa danego klienta wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyż świeże kredyty działaby mocno osłabiająco i zmieniałyby całkowicie obraz kredytobiorcy.
Zapytań kredytowych nie powinno się demonizować, gdyż zgodnie z doktryną Biura Informacji Kredytowej nie są one niczym szczególnie negatywnym. Trzeba mieć jednak na uwadze, że gwałtowna liczba zapytań w krótkim czasie musi spowodować czasowe wyłączenie zdolności kredytowej i odcięcie od pieniędzy ze względów bezpieczeństwa.
Zapytania kredytowe w takich sytuacjach działają w banach jak instalacja elektryczna w mieszkaniu – i tu i tu są bezpieczniki, które gwałtowna zmiana napięcia „wywala”. A takim napięciem jest paniczna gonitwa za pieniędzmi od banku do banku.
Zapytania kredytowe a BIK, czyli uwaga na pośredników
Nierzadko skutki działania nadmiaru zapytań w BIK odczuć można na swojej skórze bez świadomego popełnienia grzechu. Wystarczy odrobina nierozwagi i pazerny pośrednik finansowy, aby na długi czas zablokować sobie zdolność kredytową.
W czasie wizyty w biurze kredytowym zostawia się zazwyczaj zgodę na sprawdzenie BIK przez wskazane instytucje. Jeśli trafimy na nieuczciwego pośrednika, ten wyśle w naszym imieniu zapytania kredytowe do wszystkich banków ze swojej bazy.
Licząc, że któryś odpowie pozytywnie i będzie mógł on delektować się soczystą prowizją. A to, że w wyniku jego działań ufny klient w momencie trafi na czarną listę BIK, jako potencjalne zagrożenie dla banków, będzie miało dla niego drugoplanowe znaczenie.
Lub – nie bawiąc się w eufemizmy – będzie miał to tam, gdzie słońce nie dochodzi….